wtorek, 17 maja 2016

Pomiędzy światami - historia berlińskiej Herthy

olympiastadion-berlin.de

Nikt nigdy nie przewidzi, co w trakcie sezonu stanie się z berlińską Starą Damą. Drużyna ta jest nieprzewidywalna – raz gra tak, jakby każdy mecz był finałem najważniejszych rozgrywek, by po tygodniu miotać się bez celu pomiędzy zawodnikami drużyny przeciwnej. Gdyby sporządzić wykres ukazujący ostatnie osiem sezonów Herthy Berlin, naszym oczom ukazałaby się sinusoida – mamy tu bowiem do czynienia z historią naprzemiennych spadków i awansów. Bolesny balans pomiędzy niebem a piekłem raz po raz przeplata w sercach dumnych berlińskich kibiców szczęście zwycięstwa z goryczą porażki.


Rozbujanie huśtawki

Pierwsze problemy Starej Damy zaczęły się jeszcze pod wodzą Luciena Favre’a. Po znakomitym sezonie 2008/2009, gdy Hertha zakwalifikowała się do rozgrywek Pucharu UEFA nikt nie spodziewał się, że dwanaście miesięcy później piłkarze z Olympiastadion będą żegnać się z najwyższą klasą rozgrywkową w Niemczech. Niezwykle słaby początek sezonu 2009/2010 skutkował rozwiązaniem umowy ze szwajcarskim szkoleniowcem – po wyjazdowej porażce z Hoffenheim (5:1) władze Herthy zwolniły Favre’a zatrudniając na jego miejsce Friedhelma Funkela. Trudno im się dziwić – po siedmiu kolejkach uczestnik europejskich rozgrywek zajmował ostatnie miejsce z dorobkiem zaledwie trzech punktów, które zdobył w, jak się później okazało, jedynym zwycięskim meczu tamtego sezonu na własnym stadionie (mowa tu o wygranej nad drużyną Hannoveru 96 1:0). Po 34 kolejkach Stara Dama spadła z hukiem zajmując ostatnie miejsce w ligowej tabeli i zbierając przez cały sezon zaledwie 24 „oczka”. Wraz z drugoligową rzeczywistością do stolicy zawitał Marcus Babbel. W jego osobie pokładano wtedy wiele nadziei. Drużyna z jednego z największych stadionów w Niemczech nie przywykła bowiem do grania spotkań na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej. Mówiono o nich wtedy bardzo dużo – niestety, w większości były to mowy negatywne. Berlińczycy zamknęli jednak usta krytykom awansem do Bundesligi już po jednym sezonie spędzonym na drugoligowym froncie. Mistrzostwo 2. Bundesligi zapewnili sobie w wyjazdowym spotkaniu przeciwko Erzgebirge Aue (0:2) w 33 kolejce spotkań.

Niezapomniany baraż

Powracająca po roku przerwy Hertha od początku zapowiadała się na typowego średniaka. Berlin nie był w tamtym okresie twierdzą Starej Damy – na przestrzeni całego sezonu znaczniej lepiej spisywała się na wyjazdach, niż przed własną publicznością zgromadzoną na Stadionie Olimpijskim. Podczas rundy jesiennej klub ze stolicy Niemiec zdołał zebrać 20 punktów, co na półmetku rozgrywek pozwoliło mu zająć jedenaste miejsce. Wiosną Stara Dama stała się przeciwieństwem berlińskiej przyrody – podczas, gdy flora zaczęła budzić się do życia, piłkarze zaliczali coraz to większe spadki formy. Siedemnaście ligowych kolejek zaowocowało jedynie jedenastoma punktami, przez co beniaminek zmuszony był do gry w barażu. Pierwszy mecz rozegrany w Berlinie padł łupem drużyny przyjezdnej – drugoligowa jeszcze Fortuna Düsseldorf zdołała pokonać gospodarzy 2:1, czym znacznie przybliżyli sobie możliwość awansu do Bundesligi. 15. maja 2012 roku na Esprit Arena w stolicy Westfalii doszło do najciekawszego spotkania barażowego w historii ligi niemieckiej. Niestety, nie względy sportowe, a zachowanie kibiców w Düsseldorfie pozwoliło sympatykom Bundesligi na długie lata zapamiętać to spotkanie. Zaczęło się od ostrego uderzenia – już w pierwszej minucie piłkę między słupkami Thomasa Krafta umieścił Maximilian Beister. Hertha stanęła pod ścianą. Już nie dwa, jak to było przed spotkaniem, a co najmniej trzy gole dawały jej utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Marzenie o kolejnym sezonie spędzonym wśród najlepszych drużyn w Niemczech zdawało się odpływać z każdą kolejną sekundą spędzoną na murawie w stolicy Westfalii. W 23. minucie po asyście Ronny’ego do bramki Fortuny trafił Änis Ben-Hatira. Na odpowiedź ze strony gospodarzy trzeba było poczekać do drugiej połowy. 59 minut po pierwszym gwizdku gospodarze, za sprawą Jovanovića, ponownie wyszli na prowadzenie. Grunt pod nogami drużyny z Berlina wydawał się z coraz bardziej osuwać. Nadzieja na utrzymanie tliła się jednak nadal – w 85. minucie Adrian Ramos podał piłkę do Raffaela, który umieścił ją w siatce gospodarzy. Stara Dama, by odwrócić losy spotkania, potrzebowała teraz tylko i aż dwóch trafień. Sędzia spotkania, Wolfgang Stark, po upływie regulaminowych dziewięćdziesięciu minut doliczył kolejne siedem. Stało się to za sprawą kibiców, których manifestacja radości po drugim golu Fortuny spowodowała chwilowe zawieszenie spotkania na Esprit Arena. Najciekawsze miało jednak dopiero nadejść…
Po jednej z akcji w 96. minucie spotkania w Düsseldorfie rozbrzmiał gwizdek sędziego, który został źle zinterpretowany przez zgromadzonych na stadionie kibiców. W kilka sekund obrazki z murawy zaczęły przypominać swoisty armagedon – ludzie zaczęli wybiegać na plac gry, by świętować awans do Bundesligi, zdobyty po piętnastu latach tułaczki po niższych klasach rozgrywkowych. Awans, którego tak naprawdę jeszcze wtedy nie było, bowiem mecz nie został zakończony. Wolfgang Stark zdecydował o natychmiastowym przerwaniu spotkania i zejściu wraz z piłkarzami i sztabami szkoleniowymi do szatni. Nim służby porządkowe zdołały uporać się z niesfornymi fanami, minęło sporo czasu. Na tyle dużo, by drużyna przyjezdna doprowadziła do kuriozalnej sytuacji – podopieczni Rehhagela nie chcieli ponownie wyjść na plac gry sugerując, że po całym zdarzeniu nie czują się w Düsseldorfie bezpiecznie. Dopiero po namowach sędziów oraz szkoleniowców Fortuny, a także krótkiej naradzie pomiędzy najważniejszymi osobami w szatni, Hertha wyszła na murawę i „dograła” brakujące dwie minuty. Dwie minuty, po których Stara Dama została zdegradowana do 2. Bundesligi…

Węgierski sen

Spadek był bolesny. Nie tylko pod względem finansowym, lecz i sportowym. Wraz z końcem czerwca 2012 roku swoją przygodę ze stołecznym klubem zakończył Otto Rehhagel. Na jego miejsce zatrudniono Josa Luhukaya – człowieka, który w tamtym okresie największą sławę zawdzięczał ratowaniu klubów od spadków. Plan na sezon był prosty – awans do elity. Wdrażany został od samego początku rozgrywek. Hertha rundę jesienną zakończyła na drugim miejscu, gromadząc 36 punktów (2,11 punktu na mecz). Przez cały sezon Stara Dama przegrała zaledwie dwa spotkania – w drugiej kolejce uległa FSV Frankfurt (3:1), a w dwudziestej czwartej – Dynamu Drezno (1:0). Obydwie przegrane ekipa Luhukaya „zaliczyła” na wyjeździe. Fantastyczny sezon został przypieczętowany mistrzowską paterą 2. Bundesligi i, co za tym idzie, bezpośrednim awansem do najwyższej klasy rozgrywkowej. Kolejne trzydzieści cztery kolejki było walką o utrzymanie i uniknięcie widma gry w barażu. Drużyna na przestrzeni całego sezonu prezentowała się dobrze – po siedemnastu kolejkach zajmowała miejsce siódme, a sezon zakończyła na jedenastej pozycji z dorobkiem 41 punktów. Prawdziwą siłę ekipy pokazuje jednak dopiero drugi rok po awansie.
Sezon 2014/2015 w wykonaniu Herthy wypadł dość słabo. Drużyna Luhukaya balansowała pomiędzy miejscami bezpiecznymi, a tymi, które groziły degradacją. Po wyjazdowej przegranej z Leverkusen (1:0) i spadkiem na miejsce siedemnaste, władze Starej Damy postanowiły zakończyć współpracę z Holendrem, zatrudniając na jego miejsce selekcjonera reprezentacji Węgier, Pala Dardaia. Sezon zakończyli na ostatnim, bezpiecznym miejscu, mając tyle samo punktów co szesnaste HSV, jednak znacznie lepszy stosunek bramkowy (bilans drużyny z Berlina na finiszu rozgrywek wynosił 36:52, natomiast Hamburga – 25:50). Plan minimum został więc wykonany, a po wakacyjnej przerwie piłkarze mogli przepracować z nowym trenerem cały okres przygotowawczy. Zatrudnienie Węgra okazało się strzałem w dziesiątkę – w następnym sezonie berlińczycy stali się swoistą rewelacją rozgrywek. Rundę jesienną zakończyli na trzecim miejscu, wyprzedzając takie ekipy jak Schalke Gelsenkirchen, czy Bayer Leverkusen. Kryzys złapał ich w 28. kolejce spotkań, gdy nadal zajmowali jeszcze trzecie miejsce. Po sromotnej porażce z drużyną Borussi Mönchengladbach (5:0), Hertha zaczęła wyraźnie opadać z sił. Remis ze spadającym po ostatniej kolejce Hannoverem i brak wygranej już do końca sezonu spowodowały, że drużyna Dardaia bundesligowe rozgrywki zakończyła na miejscu siódmym. Dzięki awansowi mistrza i wicemistrza kraju do finału Pucharu Niemiec, Stara Dama rozegra już za kilka miesięcy eliminacje do Ligi Europy. Nie jest to jednak wymarzony scenariusz dla drużyny, która niemal przez cały sezon zajmowała miejsce gwarantujące prawo do gry w fazie grupowej najważniejszych z europejskich rozgrywek – Lidze Mistrzów.

Co przyniesie przyszłość?

Historia lubi się powtarzać. O tym, czy berlińska Hertha po raz kolejny zaprezentuje się tak, jak w ostatnim sezonie gry na trzech frontach przekonamy się w ciągu najbliższych dwunastu miesięcy. Bez wątpienia czeka ich sezon ciężki, podczas którego rozegrają bardzo dużo spotkań, których stawka raz po raz będzie ogromna. Rozpoczynające się w lipcu okienko transferowe w wykonaniu Starej Damy na pewno będzie ciekawe – stołeczna drużyna potrzebuje wzmocnień na wielu pozycjach, by nie odstawać od swoich europejskich rywali. Paul Dardai uchodzi za trenera mądrego, który stawia na jakość, nie ilość. Czy zdoła zmotywować swoich zawodników tak, jak w zakończonym niedawno sezonie Bundesligi? A może nadchodzące rozgrywki staną się wierzchołkiem kolejnej berlińskiej sinusoidy…? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum